czwartek, 15 stycznia 2015

Odpuść sobie.

Jestem fanką blogów. W pracy, może nie powinnam się do tego przyznawać, mam wystarczająco dużo czasu aby przeczytać od deski do deski ,,my daily feed" na bloglovin a zapewniam Was, że ,,śledzę" całkiem wiele blogów. Czytam blogi o tematyce zdrowego odżywiania, o modzie i urodzie, o minimalizmie, o szeroko pojętym lifestylu a także od niedawna o finansach. Blogi kreatywne, rozwojowe, motywujące. Podczas przerw na drugie śniadanie, banana, batonika oczywiście musli i bez czekolady, między jednym klientem a drugim- czytam jak zmusić się do pracy nad sobą, organizacją swojego czasu, efektywnością, rozwojem osobistym, porządkami w szafie, jak robić kilka rzeczy na raz i być osobą doskonale zorganizowaną. Zgadzam się, że jadąc rano autobusem zamiast gapić się bezmyślnie w okno lepiej czytać książkę, napinać mięśnie i w myślach powtarzać angielskie słówka. To oczywiste, że można odkurzać, jednocześnie myć okna i planować co dziś zrobię na obiad. Doskonale jest uprawiać sporty- biegać w maratonach, ćwiczyć na siłowni i tańczyć na rurze. Na wszystko mieć czas bo przecież tylko od nas zależy ile potrafimy zrobić przez te 24 godziny, które liczy sobie doba.

Bombardowana dobrymi radami, które naprawdę bardzo chciałabym zacząć stosować również i w moim życiu, w którym tak naprawdę są dni podczas których ciężko mi znaleźć chwilę na to by w spokoju zjeść owsiankę na śniadanie- zaczynam odczuwać wyrzuty sumienia. Jest mi źle z tym, że nie zawsze mam czas zaplanować i przygotować zdrowy i pożywny posiłek składający się ze świeżych warzyw i ledwo co wyciśniętego soku do popicia. Mam do siebie żal kiedy po pracy jestem tak zmęczona, że odpuszczam sobie zajęcia fizyczne bo jedyne czego pragnę to wrócić do domu, umyć się, przebrać w piżamę i ułożyć w łóżku boleści. Choć wiem, że skoro odpuściłam ćwiczenia to powinnam wziąć książkę i przeczytać ze skupieniem kilka stron lub obejrzeć film ambitniejszy niż kolejny odcinek Masterchefa (całe szczęście, że przynajmniej oglądam w wersji amerykańskiej dzięki czemu ćwiczę angielski!). Wypominam sobie dni podczas których moja efektywność w pracy pozostawia wiele do życzenia.

Czasem, ale bardzo rzadko, zastanawiam się co by było gdybyśmy potrafili sobie odpuścić. Gdyby okazało się, że nie ma nic złego w bezmyślnej jeździe autobusem a co więcej jest ona wręcz relaksująca- około 20 cudownych minut przed pracą, kiedy nie muszę nic robić ani o niczym myśleć. Podczas odkurzania warto skupić się na odkurzaniu. Nie zawsze mam czas gotować zdrowo i nie ma nic złego w tym jeśli raz na jakiś czas kupię gotowe pierogi albo zjem na obiad jajecznicę. W pracy staram się dobrze wykonywać swoje obowiązki, ale pamiętam, że mam prawo do przerw i nie chcę być jedną z tych osób, które siedzą w biurze tak długo, że zamawiają sobie obiad z dostawą do boksu.

Praca nad sobą jest uzależniająca, to prawda. Ćwiczę jogę, robię ,,czystki" w szafie, nie oglądam telewizji. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy tylko ludźmi i tak jak nasza doba jest ograniczona tylko do 24 godzin, tak i nasze życie również. Warto od czasu do czasu odpuścić bez wyrzutów sumienia, że marnujemy czas. Bierzcie przykład z Melisy:-) Pozdrawiam serdecznie i pamiętajcie, że już jutro weekend!


2 komentarze:

  1. Bardzo dobrze napisane! Wkurza mnie ten wszędobylski trend, który wywołuje u mnie mnie wyrzuty sumienia, że nie zjadłam dziś zdrowo, że nie poszłam na siłownię, że wolałam poleżeć rano dłużej w łóżku, a wieczorem obejrzeć film z kanapy... I zastanawiam się, co jest nie tak? Czy moja doba jest krótsza, czy jestem źle zorganizowana, czy lepiej iść z facetem do kina czy na siłownię? A jeżeli kino, to jak je połączyć z ugotowaniem super fit obiadu, siłownią, zajęciami od 8 do 17, posprzątaniem domu, wrzuceniem prania, bo skarpetki się skończyły, zrobieniem zakupów? Ola boga, świat zwariował. Pozdrawiam z czerwonego fotela, K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, niby fajnie jest poćwiczyć ale posiedzieć na kanapie bez wyrzutów sumienia równie miło od czasu do czasu;-)

      Usuń