poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Helsinki czyli miłość od pierwszego spojrzenia.

Nasz dwudniowy pobyt w stolicy Finlandii uważam za bardziej niż udany i niestety zdecydowanie zbyt krótki. Zakochałam się w Helsinkach od pierwszego spojrzenia i choć zwiedziłam już kilka bardzo ładnych miast w Europie i do tej pory moim miastowym faworytem była Praga- Helsinki biją je wszystkie na głowę. Dlatego właśnie dziś nie będę się rozpisywała ponieważ słowa są tu zbędne, skupię się natomiast na zdjęciach. Zdjęcia te oczywiście nie oddają wspaniałości tego miasta (zwłaszcza, że oczywiście jak zwykle pogoda nas nie rozpieszczała, było zimno i bez przerwy padało). 





Jedyną przeszkodą w mojej miłości do tego miasta jest fakt, że jest ono potwornie drogie. Jest ono naprawdę bardzo drogie, choć oczywiście nie dla wszystkich (na pewno nie dla niemieckich turystów), ale dla polskich studentów zdecydowanie tak. W związku z tym, niestety nie mogę Wam polecić żadnego dobrego i taniego miejsca do spania ani też tym razem żadnej restauracji. Nam udało się przetrwać noc dzięki uprzejmości pana, którego poznałam poprzez couchsurfing i który zaoferował nam nocleg w swoim mieszkaniu. Zdecydowanie polecam tę stronę i uważam, że jest to świetna sprawa, która pozwala na tanie podróżowanie a przy okazji na poznawanie nowych ludzi i kultur. Dzięki naszemu hostowi dowiedzieliśmy się masy ciekawych informacji na temat Finlandii, między innymi tego, że ludzie tutaj są najuczciwsi a samo miasto należy do najbezpieczniejszych i najczystszych na świecie (należy również do najbardziej zielonych miast Europy lecz podczas naszego wyjazdu niestety nie było jeszcze widać ani skrawka zieleni) Rzeczywiście tak jest, Helsinki są bardzo czyste i zadbane. Wiadomo, że jest tutaj pełno turystów i nie każdy z nich potrafi się godnie zachować, więc może zdarzyć nam się zaobserwować jakieś śmieci koło koszy, ale generalnie nie zdarza się to często. Byłam zachwycona również tym, że nie udało mi się dostrzec żadnych ,,bohomazów" na budynkach czego u nas jest zdecydowanie zbyt wiele. Fajną sprawą była też niewielka ilość reklam, plakaty zachęcające do kupna tego czy tamtego nie bombardują nas z każdej strony jak to niestety łatwo można zauważyć w Polsce. Jeśli zaś chodzi o to czy Finowie są uczciwi, myślę, że może świadczyć o tym fakt, iż w całym mieście jest pełno porozrzucanych rowerów i nikt nie fatyguje się by je przypiąć czy zabezpieczyć w jakikolwiek inny sposób. 





Bardzo podobała mi się również swoista spójność miasta, która zapadła mi w pamięci przez niby drobiazg. Otóż, całe Helsinki były udekorowane żonkilami. Żółte żonkile wesoło wylewały się z miejskich donic ale również i z donic prywatnych hoteli czy restauracji. Tak jakby całe miasto się umówiło, że wszyscy będą je dekorować własnie żonkilami tak aby całość wyglądała estetycznie i spójnie. Według mnie wygląda to o wiele lepiej niż tu różowy tulipan, tam czerwone róże a gdzieś indziej kwiatki niebieski, fioletowe i pomarańczowe. 



Niestety w związku z tym, że Helsinki do tanich miast nie należą bardzo ciężko było nam je zwiedzać. Zazwyczaj będąc w jakimś mieście, chcemy zobaczyć wszystko co miasto to oferuje, wszystkie muzea, wystawy, galerie- lub przynajmniej najważniejszą część. Niestety w Helsinkach nie było to możliwe a to dlatego, że mimo tego iż muzeów jest mnóstwo w większości z nich jeśli skończyliśmy 18 lat, zapłacimy za wstęp od 8 do 12 euro. Bilet do Zoo i do Oceanarium kosztował 16 euro. Dlatego jechać do Helsinek opłaca się przed skończeniem 18 roku życia, ponieważ do tego czasu wejścia do wszystkich muzeów na terenie miasta jest za darmo. Mimo wszystko, udało nam się pójść do Helsinki City Museum (wstęp za darmo!) i choć w związku z tym, że nie płaci się tam za wstęp, nie spodziewałam się niczego specjalnie ciekawego bardzo się pomyliłam i zachęcam do odwiedzenia tego muzeum, ponieważ jest ono zorganizowane w bardzo ciekawy sposób i nie można się w nim nudzić. 






Szerokie ulice, przestrzeń i piękne, zadbane secesyjne kamienice, które bezpośrednio stykają się ze szklaną nowoczesnością. W Helsinki design district możemy znaleźć mnóstwo sklepów, które z pewnością zachwycą swoim asortymentem. Są to małe sklepiki z bardzo oryginalnymi rzeczami. Są te z unikatowymi ubraniami i dodatkami (ja upatrzyłam sobie świetne torby wykonane z wełny, było naprawdę piękne a co najważniejsze było ich raptem kilka. Niestety każda z nich kosztowała ,,jedyne" 140 euro.), z funkcjonalnymi, prostymi i praktycznymi rzeczami do mieszkania, których zadaniem jest sprawić by Twoje codzienne życie stało się łatwiejsze, są także sklepiki ze zdrową żywnością. Bardzo podobał mi się nacisk jaki Finowie kładą na promowanie swoich rodzimych, bardzo zdolnych projektantów. Kiedy weszliśmy do informacji turystycznej, od wejścia zaatakowała nas masa ulotek i map prowadzących prosto do ich magicznych sklepów. Nie bez powodu mówi się o tym, ze Helsinki to dobre miejsce na zakupy, jednak tylko na zakupy dla bogatych ludzi, ponieważ wszystkie te wspaniałe przedmioty są bardzo, bardzo drogie. Nie wiem czy wiecie, ale również dla popularnych i u nas Muminków to właśnie Finlandia jest domem i w związku z tym w większości sklepów znajdziemy maskotki, obrusy, pościel, kubki, ubranka dla dzieci czy nawet lampy w kształcie Muminków.







W Helsinkach znajdziemy również oryginalny sklep ,,Angry Birds" jako, że to własnie tutaj gra została stworzona.


W samym centrum miasta, pomiędzy ogromnymi galeriami handlowymi znajduje się choć nowoczesny to dość niepozorny budynek Kamppi Chapel. Sama idea stworzenia miejsca gdzie ludzie mogą na chwilę usiąść i w ciszy zapomnieć o otaczającym ich zgiełku tętniącego życiem miasta- wydaje mi się zachwycająca. Drewniany kościół jest otwarty od rana do nocy, każdy przechodzący obok może wejść, usiąść i oddać się modlitwie lub tylko po prostu posiedzieć w ciszy i w towarzystwie innych osób, które przyszły tu również aby znaleźć spokój. 



W słoneczny dzień (my spacerowaliśmy przy strugach deszczu, mgle i lodowatym wietrze) warto wybrać się także na wyspę Soumenlinna ( tłu.,,Twierdza fińska"). Jest to wyspa- fort, która niegdyś miała za zadanie bronić Helsinek od strony morza, teraz jednak posiada wielkie znaczenie kulturowe jako zabytek historyczny i atrakcja turystyczna. Spacerując po wyspie wszędzie możemy natknąć się nie tylko na stare armaty czy umocnienia, ale i na pełne uroku domki, które do dziś są zamieszkałe. Na wyspie obecnie żyję około 800 ludzi. Znajdziemy tam również mnóstwo kawiarenek i restauracji dla turystów. 




Bardzo ciężko było mi się pożegnać z Finlandią i jej cudowną stolicą i jestem prawie pewna, że znalazłam miejsce w którym chciałabym mieszkać i żyć. Finowie wydali mi się bardzo mili a co więcej dowiedziałam się, że pracując w Finlandii nie jest wymagana znajomość języka Fińskiego (który tak jak język estoński należy do grupy języków ugrofińskich co moim zdaniem czyni z niego najtrudniejszy język na świecie). Być może wynika to z tego, że w Helsinkach wszyscy (dosłownie wszyscy, 80 letnia pani w kiosku też) mówią perfekcyjną angielszczyzną. Przypadkowo zaczepiona starsza kobieta na ulicy była w stanie dokładnie wyjaśnić nam gdzie mamy iść aby dotrzeć na nasz powrotny prom. Standard życia jest tam również bardzo wysoki a jeśli chodzi o jedzenie to Finowie na pewno są już bardziej świadomi od nas jak jeść zdrowo i jak duże znaczenie ma to co jemy. Tak jak wspominałam wcześniej, jedyną przeszkodą są wysokie ceny. Dla przykładu bilet jednodniowy na przejazdy komunikacją miejską kosztuje 8 euro, za bilet dwudniowy zapłaciliśmy, olaboga, 12 euro. Jedzenie na mieście to koszt od 15 euro w górę, za pizzę zapłacimy około 20 euro a za burgera w budce 5-6 (choć zdarzyło nam się widzieć również burgera za 15 euro). Najtańszy chleb w supermarkecie kosztował 2 euro (w Rydze kosztuje ok 50 centów) a puszka coli 1,5 euro. Mimo tego, że dla nas nie bez powodu te ceny wydały się szokujące to dla Finów są w zupełności normalne. Pamiętajmy, że choć życie jest droższe niż u nas to i pensje są odpowiednio wysokie. 



Pozostaję zachwycona Helsinkami i czekam aż zobaczę inne miasto, które będzie w stanie zachwycić mnie równie mocno lub bardziej. Ostatnio planujemy z M. wycieczkę do Oslo, więc być to trudne zadanie przypadnie właśnie stolicy Norwegii;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz