wtorek, 25 marca 2014

Gdzie zjeść czyli restauracja LIDO.

Z każdym dniem coraz bardziej doceniam uroki życia w dużym mieście. Pochodzę z małego miasta położonego tuż pod Łodzią i odkąd poszłam na studia zaczęłam na nie bardzo narzekać. Od pierwszego roku czułam się już związana z Łodzią, w której każdego dnia odkrywałam mnóstwo miejsc gdzie można fantastycznie spędzić czas. W moim mieście natomiast, nie działo się kompletnie nic interesującego i choć moja mama kiedy tylko mogła próbowała przekonać mnie, że ma ono wiele plusów, że jest cicho i spokojnie to do tej pory mnie to nie przekonuje w najmniejszym nawet stopniu. Chciałam mieszkać w Łodzi, nie chciałam mieć ciszy i spokoju, chciałam nie dojeżdżać na wydział 1,5 godziny w jedną stronę i 1,5 godziny w drugą stronę, chciałam móc chodzić na imprezy i nie martwić się o to jak wrócę w nocy do domu. Uważam, że cisza i spokój jest być może dobra dla starszych ludzi, ale nie dla młodych. Cisza i spokój rozleniwia, zachęca do przesiadywania w domu, nie do tego by cieszyć się życiem i aktywnie spędzać czas.




W Rydze jest mnóstwo miejsc, których jeszcze nie udało nam się odwiedzić, lecz ostatnio wybraliśmy się do polecanej nam przez naszego erasmusowego przewodnika restauracji LIDO. Szczerze mówiąc, dość rzadko zdarza się nam jadać w innym miejscu niż przy naszym kuchennym stole a wynika to oczywiście z oszczędności. Od początku tego wyjazdu postanowiliśmy sobie, że będziemy się starać przetrwać do końca wyjazdu na naszym stypendium i nie będziemy prosić rodziców o dodatkową pomoc materialną. Jest to wyzwanie, które traktujemy jako wstęp do samodzielności. 

Restauracja LIDO jest to dość popularna restauracja, która mieści się w starej części miasta. Jak już wspomniałam polecił nam ją na początku naszego przyjazdu do Rygi nasz łotewski buddy, czyli student z Rygi, który miał się nami opiekować podczas naszego pobytu tutaj. Do wizyty w tym lokalu zachęciło nas tradycyjne łotewskie jedzenie oraz stosunkowo niskie ceny. 



Wystrój restauracji jest tak tradycyjny jak jedzenie w niej serwowane- przypomina bowiem swojską karczmę. W lokalu obowiązuje samoobsługa. Najpierw podchodzimy do baru z sałatkami i za 1,5 euro możemy nabrać sobie ich tyle ile tylko zmieści nam się na talerz. My wybraliśmy dwa rodzaje, jedna była z marynowanymi grzybkami a druga hmm... sama nie wiem, ale stawiam na ziemniaki i śledzie w śmietanie. W każdym razie obie były bardzo dobre i co najważniejsze świeże. Następnie podchodzimy z naszą tacą do pana, który oferuje nam różne rodzaje mięsa a do tego do wyboru ziemniaki gotowane, ziemniaczki pieczone, frytki, makarony, kasze- do wyboru do koloru. Wybór był trudny, ale po dłuższym namyśle, zdecydowaliśmy się na upieczone wprost na naszych oczach szaszłyki i pieczone ziemniaczki. Kolejny przystanek jest przy sokach, kompotach i deserach a następnie podchodzimy z naszym samodzielnie skomponowanym obiadem do kasy i płacimy. My za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy w sumie 10 euro.





Zarówno mięso jak i pieczone ziemniaki oraz obie sałatki były bardzo dobre. Mięso było doskonale upieczone i przyprawione a także wyjątkowo miękkie. Niestety nie miałam okazji spróbować deserów, ale również wyglądały na tyle zachęcająco, że pewnie następnym razem na któryś z nich się skuszę. Porcja być może nie wygląda na specjalnie dużą, ale możecie uwierzyć mi na słowo, że była tak bardzo sycąca, że osobiście po skończonym posiłku miałam problem by wstać od stołu i dotoczyć się do autobusu. Jeżeli  więc jesteście fanami tradycyjnej i niekoniecznie dietetycznej kuchni to jestem pewna, że LIDO przypadnie Wam do gustu. Mój M. był swoim obiadem szczerze zachwycony i z uśmiechem na ustach zajadał swojego szaszłyka. Jeśli jednak preferujecie dania lekkie to myślę, że LIDO nie zaoferuje Wam zbyt dużego wyboru. Ceny również są przystępne, 10 euro za pełny obiad dla dwóch, głodnych osób w centrum miasta to rzeczywiście niewiele. Ja zdecydowanie polecam i jestem pewna, że jeszcze kiedyś do LIDO wrócimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz